» Aktualności

IV Noc Kormorana - relacja
Michał Stachal, 13 lipca 2012, godzina 1:59

3 runda PLP już za nami! Tym razem Ełcka Noc Kormorana okazała się być dla nas łaskawa, uzyskaliśmy 6 lokatę. W piątek nad ranem zameldowaliśmy się na bazie i zaraz potem poszliśmy spać. Koło 11 zarejestrowaliśmy się w biurze rajdu, a że pogoda dopisywała i do startu było prawie 2h to poszliśmy na plaże się trochę ochłodzić. Po 12 odbyła się odprawa uczestników na bazie po której ruszyliśmy w stronę plaży miejskiej na oficjalny start. Pierwszą naszą próbą był tzw. „szczurzy kanion” mianowicie fajne i dosyć długie trawersy które były by proste gdyby nie śliskie zbocza wąwozu co skutecznie utrudniało pokonanie próby. Przejechanie jej zajęło nam niespełna 3h z jedną małą awarią zgubiło się zabezpieczenie skrzyni wajchy zmiany biegów ale na szybko coś przy-modziliśmy z „trytytkami” i izolacją, o dziwo przejechaliśmy na tym rozwiązaniu cały rajd! Po tej próbie kilka łatwiejszych górek na kole dla rozluźnienia, a następnie pływanie na desce windsurfingowej przez kierowce. Do pokonania dystans około 150m na czas. Potem trafiliśmy znowu na trawersy tym razem dużo prostsze i krótsze. Po tej próbie czekał nas powrót do miasta gdzie na mnie (pilota) czekało przeprowadzenie resuscytacji krążeniowo-oddechowej na manekinie pod okiem Off-Road Rescue Team'u odbywającym się przy samym jeziorze. Po udanej akcji ratowniczej ruszyliśmy bulwarem nad brzegiem jeziora w kierunku następnej próby umiejscowionej na obrzeżach Ełku. Był to przejazd po stosach betonowych płyt którego bez trapów nie dalibyśmy rady (specjalne podziękowania dla Generała za użyczenie drugiego kompletu trap!) Zabawy na płytach było około 1,5h po czym zapadła noc, a my pojechaliśmy na bazę zatankować się i podładować interkomy. Pierwsza próba w nocy, pierwsza pieczątka i dziura w oponie! Drut o średnicy 10mm wystający z betonu w lesie nie został prze mnie zauważony i stało się. Szybko wróciliśmy do poprzedniej próby gdzie zmagania z płytami toczyli nasi koledzy. Okazało się, że o tej porze nikt nam już nie zaklei opony poza tym dziura była na tyle duża, że zajęłoby to kilka godzin. Na szczęście Andrzej pożyczył nam swój zapas i dalej pojechaliśmy robić próby razem z nim, Piotrkiem jego pilotem, a także Romkiem i Ewą startującymi w klasie PL2. Ostatecznie wspólnie w nocy zrobiliśmy jedną próbę i wróciliśmy na bazę odpocząć, ale najpierw na plaże opłukać się z błota i napić napojów wyskokowych. Około 2 trafiliśmy do łóżek, a już po 6 wstaliśmy aby dalej jechać na trasę rajdu. Z rana okazało się, że sierżant o mało co nie obciął nam wału gdyż obcierał o niego na wykrzyżach. Szybka akcja ze szlifierką i możemy jechać. Razem z naszą stała ekipą (Andrzej i Piotrek, Romek i Ewa) pojechaliśmy pojeździć sobie drezyna :D Kolejna próba sprawnościowa na czas, a zarazem ciekawe urozmaicenie. Dalej czekało na nas kilka piaskowych górek w lesie które pokonaliśmy bez trudu a następnie torfy na których do zdobycia aż 11 pieczątek. Tam zaczęło się robić trudniej, błoto sięgające miejscami maski pokonaliśmy w czasie około 2h, „ Agonia Bobona” bo tak nazywała się ta próba okazała się być dla nas łaskawa. Kolejna próba była moją ulubioną na tym rajdzie nazywała się Moczarka-Owczarka, a było na niej wszystko trochę błota, trochę wody, górek i wykrzyży zarazem sporo pieczątek, sam miód. Trial na czas to kolejna próba na która trafiliśmy. Przejazd na czas po dość ciekawej trasie pokonaliśmy w nieco ponad 3 minuty co uważam za dobry rezultat ze względu na praktycznie brak wspomagania, a dodatkowo w karcie pisało „trial: bez wsteka” staraliśmy się go w ogóle nie używać, a było dość ciasno. Jak się później okazało wsteka można było używać do woli, ale cóż jedziemy dalej! Następna próba nie należała to łatwych tym razem 8 pieczątek na bagnie miejscami dość głębokim o znamiennej nazwie „May 13”. Dosyć szybko się z nią uporaliśmy, ale straciliśmy pasek z silnika, na szczęście takie rzeczy mamy ze sobą na zapasie, bo zgubienie paska to codzienność w tego typu przeprawach. May 13 kończył się fajnym ciasnym wąwozem w którym ciężko było się wyrobić i łatwo było także położyć się na boczek. Po Mayu przyszedł czas na „Agenta Dudka” do którego podeszliśmy bardzo ostrożnie. We 4 poszliśmy obadać teren, werdykt odpuszczamy nie ma sensu spędzić tu „kilku” godzin przyjechaliśmy się tu bawić, a nie jeb** z bagnem po dach to nie o to chodzi, chyba, no może czasem :D Znaleźliśmy tam Fredka, który jednak wybrał opcje czasem i miał tam zapewne niezłe SPA przez parę godzin, a gdyby nie pomoc Ignaca pewnie by stamtąd nie wyjechał do następnego dnia... Cóż bywa, brawo za odwagę znamy ten ból z roku poprzedniego! Ostatnią próbą IV Nocy Kormorana dla nas był Krzyk Franca, 3 pieczątki może niewiele, ale wcale nie były łatwe. W jednym miejscu przez kabinę przepłynęło nam trochę bagna, było głęboko około 1,5m nasi poprzednicy zrobili dobrą robotę ;] Andrzej jadący zaraz za nami podobnie jak my wcześniej stracił pasek, ale zaraz został przywieziony mu następny i się chłopaki równie szybko pozbierali. Ostatnia pieczątka na krzyku, zimne bagno i stromy wyjazd z próby. Jest godzina 17 do 18 mamy czas na jeżdżenie, a więc powoli poruszamy się w stronę bazy gdzie zdamy naszą kartę drogową. Po około 15 minutach dotarliśmy, liczenie punktów i wyszło aż 98, zebraliśmy wszystkie pieczątki za wyjątkiem tych z Agenta Dudka! Po trasie rajdu do uzbieranie było również hasło tym razem, aby mieć je zaliczone należało sfotografować kierowcę przy literkach na drzewach. Literek było 11, a hasło brzmiało „Ełk tu wracam!” Jak się później okazało ostatnia próba czekała na nas na bazie mianowicie prysznic w wodzie która miała maksymalnie 8 stopni. Było ciężko, ale daliśmy radę! ;] Około 20 odbyło się zakończenie rajdu, rozdanie pucharów i rozpoczął się bankiet na który niestety nie zostaliśmy tylko ruszyliśmy w drogę do domu. Podsumowując tą imprezę uważam, że była bardzo udana, świetny roadbook, rozmaite i ciężkie tereny, miła atmosfera to bez wątpienia wizytówka Nocy Kormorana. Samochód sprawdził się po raz kolejny co nas bardzo cieszy nawet metromierze pierwszy raz od roku nie nawaliły. Już szykujemy się do następnej imprezy odbywającej się w następny weekend. Ja mogę polecić wam Ełk który jest naprawdę ładnym i zadbanym miastem, jeszcze takiego w Polsce chyba nie widziałem gorąco polecam na wakacje i pozdrawiam „Ełk tu wracam!”  Zapraszamy do galerii

Powrót